Polskie hotelarstwo potrzebuje nowych

W Polsce ciągle pokutuje zamkniętość branży. Wszystko się jakoś tak kisi we własnym sosie. Ciągle za mało jest dopływu świeżej krwi z zewnątrz, a nawet jeżeli jest, to często zdrowe i otwarte myślenie jest pacyfikowane przez „doświadczonych” hotelarzy. Tymczasem Ci „fachowcy”, których jeszcze jest bardzo dużo, byli kształceni w epoce, do której wracać już nie chcemy – mówi w rozmowie z nami Adam Strażecki, hotelarz i adwokat.

Mieliśmy okazję poznać się w 2015 roku kiedy sprawował Pan funkcję prezesa Chopin Airport Development. Dlaczego ostatecznie zdecydował się Pan na realizację swoich planów poza tą spółką?

W ChAD miałem za zadanie odnowić relacje z Marriotem i podjąć zawieszoną realizację projektu Renaissance. Trafiłem tam jako osoba mająca doświadczenie w relacjach franczyzowych z anglosaskimi korporacjami, specjalizująca się w umowach franczyzowych i rozwiązywaniu trudnych tematów. W efekcie nie tylko budowa hotelu Renaissance ruszyła pełną parą, ale doszło do rozpoczęcia projektu pierwszego w Polsce Moxy. Podpisałem też umowę licencyjną z siecią Best Western, dzięki czemu w miejsce typowo wypoczynkowego pracowniczego ośrodka powstał w Juracie pierwszy brandowy hotel na wybrzeżu. Zmieniając dodatkowo nazwę można powiedzieć, że przekręciłem stacyjkę i odpaliłem silnik firmy. Teraz wystarczy trzymać nogę na gazie. Z tego co obserwuję tak właśnie się dzieje. Firma jest nieźle rozpędzona. Po zrealizowaniu zadanych mi tematów nie miałem już tam specjalnie wyzwań. Do tego dołożyły się zmiany polityczne. Czas było wracać do domu na Śląsk. Dwa lata wystarczyły.

Jednak nie rozstał się Pan z hotelarstwem. Co takiego jest w tej branży?

Opinie o tym biznesie budowałem najpierw jako gość. W czasach, kiedy ściśle współpracowałem z funduszem mocno zakorzenionym w anglosaskiej kulturze, często podróżowałem za granicę i bywałem głównie w hotelach obsługujących biznes.
Tam przyjmowałem niejako automatycznie sposób obsługi gości. Dla mnie pewne rzeczy były oczywistościami. Utwierdziłem się w tym przekonaniu, zaraz po tym jak zostałem prezesem ChAD. Pierwsze bowiem moje zetknięcie z hotelarstwem było poprzez pracowników Marriotta. W polskiej branży nikogo nie znałem. Rozpocząłem rozmowy z nimi i okazało się, że są bardzo otwarci na zmiany. Często wyjeżdżałem. Byłem na kilku branżowych konferencjach w Stanach Zjednoczonych. W ten sposób, na amerykańskich wzorcach, budowałem sobie opinię jak powinien wyglądać hospitality business. Tymczasem u nas wszystko było postawione na głowie. Ciągle jeszcze sztywniactwo było utożsamiane z elegancją, a nachalność mylona z życzliwością. A przecież połączenie sztywniactwa z nachalnością daje arogancję. Ja niestety bardzo się o tym przekonałem. Źle się z tym czułem, ale jednocześnie biznes mnie pociągał, bo widziałem w nim olbrzymie możliwości zmiany i rozwoju. W sumie pozytywnebyło to, że nie musiałem uczestniczyć w branżowych
imprezach. Z tego co pamiętam to nawet Pani odmówiłem wystąpienia w jakimś panelu. Bardzo mnie zresztą wtedy hejtowano.
Tłumaczyłem sobie, że nie może być aż tak źle skoro sam Arne Sorenson CEO Marriott International, którego miałem szansę osobiście poznać, miał podobną drogę jak ja. Był prawnikiem w firmie prawniczej, a teraz przewodzi największej hotelowej korporacji na globie. Ma świetne wyczucie i kocha to co robi. I niech mi Pani wierzy, nie znajdzie Pani u niego ani krzty zadęcia lub zarozumiałości. Pamiętam jak chodziłem po hotelu i prosiłem ludzi, żeby się uśmiechali. No i starałem się pokazać polskiej branży i współpracownikom, że u nas w ChAD będzie inaczej. Stąd mój występ w Kryptonim Szef, współpraca z Michaelem Moran, Mariuszem Czerkawskim, no i przede wszystkim
podpisanie umowy na Moxy. Jestem wielkim fanem tego konceptu. Pokazuje, że hotele ze smutnymi panami w liberiach odchodzą do lamusa.

Na amerykańskich wzorcach budowałem sobie opinię jak powinien wyglądać hospitality business. Tymczasem u nas wszystko było postawione na głowie.

Pokutuje przekonanie i wbijane jest większości nowym w branży, że hotelarstwo to jest tajemna wiedza tylko dla wybranych.
Przecież każda branża ma swoją specyfikę. Pamiętam jak w Costa Coffee posiadając masterfranczyzę na Polskę, obserwowaliśmy wahania cen kawy na giełdach światowych. Pogląd o skomplikowanym biznesie tylko dla branżowców jest z definicji błędny. Uważam, że każdy kto jest gościnny, lubi poznawać i przebywać z ludźmi może być hotelarzem. Jeżeli jeszcze potrafi liczyć i dysponuje obiektem w dobrej lokalizacji, to sukces w tej branży jest murowany.

Jak określiłby Pan aktualną sytuację na rynku?

Analizując rynek trzeba mieć na uwadze trzy sfery: dobrą sytuację ekonomiczną kraju, a co za tym idzie rosnącą zamożność społeczeństwa, następnie świadomość potencjalnych nabywców tej usługi, no i również sytuację wewnętrzną w branży. Takiej koniunktury na rynku chyba jeszcze nie było. Pamiętam jak wszyscy zachwycali się wynikami w okresie, w którym odbywały się u nas mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Określano go jako wyjątkowy. Tymczasem teraz ta wyjątkowość się nieźle zadomowiła. Hotele generują świetne wyniki. Jest sporo nowych inwestycji. Dzięki wzrostowi zamożności mamy olbrzymi popyt. To, że przeciętnemu Kowalskiemu się lepiej powodzi
ma z kolei wpływ na świadomość wyboru. Coraz częściej potrafimy rozróżnić poszczególne sieci i je dobrać do swoich potrzeb.
W związku z czym bardziej zaczynają się liczyć jednolite standardy. To z kolei powoduje, że od strony inwestorów umowy franczyzowe i licencyjne robią prawdziwą furorę.

Czyli jest naprawdę dobrze…

Niestety trochę kuleje trzecia sfera tego biznesu. W Polsce ciągle pokutuje zamkniętość tej branży. Wszystko się jakoś tak kisi we własnym sosie. Ciągle za mało jest dopływu świeżej krwi z zewnątrz, a nawet jeżeli jest, to często, zdrowe i otwarte myślenie jest pacyfikowane przez „doświadczonych” hotelarzy. Tymczasem Ci „fachowcy”, których jeszcze jest bardzo dużo, byli kształceni w epoce, do której wracać już nie chcemy. A niech mi Pani wierzy w tamtych czasach hotelarze to nie były aniołki. Tymczasem, niestety to oni często zaszczepiają wzorce, których na świecie po prostu nie ma. Na szczęście popyt rodzi podaż i to się bardzo szybko zmienia. Hotele, które powstały w ostatnich kilku latach zarządzane są wedle zupełnie innych standardów.

Jakie aktualnie prowadzi Pan inwestycje, z kim Pan współpracuje?

Współpracuję z najbardziej renomowanymi w branży. Ostatnio jest to UBM. No i Hotel Professionals z Alexem Kloszewski na czele, ale to akurat od lat się nie zmienia. Pracujemy nad inwestycją w Katowicach. Chyba jeszcze nie mogę zdradzić szczegółów. Plan jest jednak ambitny. Renomowana sieć. Rozpoczęcie budowy jeszcze w tym roku. Otwarcie w 2021 r. Jedno mogę powiedzieć na pewno, będzie to wyjątkowy hotel w sercu Katowic.

Poza prowadzeniem działalności hotelarskiej, pracuje Pan także jako adwokata. Czy w jakiś sposób łączy Pan te dwie gałęzie?

Jestem partnerem zarządzającym w kilkudziesięcioosobowej kancelarii prawniczej. Ponownie doradzam w transakcjach typu M&A, ale również przy wszelkiego rodzajach umowach sieciowych, dealerskich, licencyjnych czy też franczyzowych. Z zupełnie naturalnych powodów, moją wiodącą specjalizacją stały się teraz takie umowy w hotelarstwie. Doradzam również w procesach inwestycyjnych w tej branży. Nie rzadko też udzielam pomocy w praktycznym prowadzeniu biznesu hotelarskiego. Teraz np. razem z Mercedes Benz Sosnowiec robimy akcję #RODObus. Propagujemy wiedzę o zmienionych zasadach z zakresu ochrony danych. Wprawdzie akcja jest kierowana do wszystkich, ale proszę mi wierzyć, że to akurat w hotelarskiej branży jest temat rzeka. Mamy pełne ręce roboty. Cieszy mnie, że mogę się w tym realizować. Jestem teraz najlepszym hotelarzem wśród adwokatów, no i najlepszym adwokatem wśród hotelarzy.

Serdecznie dziękuję za rozmowę i z niecierpliwością czekam na kolejne wieści z Katowic.

Wywiad przeprowadzony przez Karolinę Stępniak, redaktor naczelną czasopisma „Świat Hoteli”.
Źródło:https://issuu.com/brogmarketing/docs/_wiat_hoteli_luty-marzec_2018
Partner
Telefon:
+48 603 797 927
Email:
adam.strazecki@iwh.com.pl